piątek, 27 września 2013

Co dwa koty to nie... trzy? Kumpel Ryży :) cz. 1


Hej :)

Dzisiaj pierwsza część posta dotyczącego trzeciego kota w naszym domu. Nie, nie, nie będę musiała niedługo zmieniać nazwy bloga ;-) Kot jest tymczasowy, a w zasadzie zupełnie weekendowy. 



Ryży, bo tak temu kawalerowi na imię, jest kotem mojej koleżanki ze studiów - Kasi, która oddała mi go chwilowo pod opiekę. Ryży zwany też Kotem, jak przystało na zwierzę studentki Szkoły Filmowej, został znaleziony na planie filmowym, podczas kręcenia jednej z etiud. Był już wykastrowany, więc pewnie zgubił się komuś lub podzielił los kotów, które lądują na ulicy przez głupotę ludzi. Przez kilka miesięcy mieszkał z Kasią w filmówkowym akademiku i czuł się tam wyśmienicie. :)

Jest bardzo otwarty, ciekawski, szybko przyzwyczaja się do nowego otoczenia, wzorcowo chodzi na smyczy, jak widzi szelki to sam przybiega, ustawia się i czeka. Podobnie z wejściem do transportera. Ryży wchodzi bez zaproszenia i już jest gotowy do drogi ;-)

Z wyglądu jest jak dla mnie uroczą mieszanką Franka i Bruni. Kilka razy pomyliłam go z Brunią, są bardzo podobnej budowy i wielkości, a pyszczki to już zupełnie podobne. A Franiowe umaszczenie tylko. I może taki spokój w ruchach. ;)



Dzisiaj bardziej niż na zdjęciach, skupiłam się na nagraniu filmiku o tym, jak rezydenci przywitali Ryżego. Dlaczego poruszam ten zdawałoby się prosty temat? Zależało mi na tym z kilku powodów. Po pierwsze sama byłam ciekawa, jak koty przyjmą "nowego", a już zwłaszcza, jak zachowa się dominująca Brunia, bo przyjęcie Bruni przez Franka jeszcze doskonale pamiętam. Także mamy tutaj dwa "modele" rezydentów - spokojnego, uległego kocura i dominującą tricolorkę. ;-)

Wiem, że wiele osób martwi się, jak jego kot/y przyjmą nowego domownika. Moje łobuzy nie zdają sobie sprawy, że mają kolegę tylko i wyłącznie weekendowego, traktują sprawę bardzo poważnie, więc są dobrymi przykładami. ;)

Często słyszy się opinię, zwłaszcza na fb pod postami dotyczącymi adopcji kotów: "Nie mogę adoptować kolejnego kota, ponieważ moja kicia jest absolutną jedynaczką." lub takie wyrażające strach: "Wolę oszczędzić mojemu kotu stresu, bo nie wiem, jak zareaguje na drugiego kota". Że dwa koty są lepsze niż jeden, nie od dziś wiadomo ;) jednak faktycznie warto zadać sobie pytanie, czy nasz kot/koty to zniesie/zniosą, ale jednocześnie nie mając jednoznacznych doświadczeń, iż kot innych nie toleruje, dać kotu szansę, spróbować.


Obejrzyjcie nasz krótki filmik, pokazujący, jak wyglądał nasz pierwszy wieczór z Ryżym. Oczywiście polecamy kliknąć HD ;)

 

Jeśli mogę, kilka moich krótkich rad dla osób, które decydują się na adopcję kota, gdy już w domu jest rezydent lub rezydenci. Co zrobić, by koty się dogadały? Jak im to ułatwić?


1. Wybierz odpowiedniego kota na dokocenie. Co to znaczy? Dowiedz się, jak najwięcej o kocie, którego adoptujesz, o jego charakterze, o stosunku do innych kotów. Najlepiej, by był uległy, łagodny. Jeśli jest taka możliwość, zawsze polecam koty z domów tymczasowych - osoba, która zajmuje się takim kotem na co dzień powie nam o nim o wiele więcej niż pracownicy schroniska. Często spotkałam się z opinią, by do dorosłego kota doadoptować małego kociaka, wtedy łatwiej go zaakceptuje. Nie umiem wypowiedzieć się na ten temat, ponieważ nie mam takich doświadczeń. Koty są różne i tak naprawdę nie ułożymy tu idealnego scenariusza. Myślę, że warto skupić się na charakterach.

2. Stopniowo wprowadzaj nowego domownika. Jeśli masz taką możliwość, zanim przyprowadzisz nowego kota do domu, przynieś rezydentowi coś, co będzie miało zapach nowego kota. Może to być kocyk, jakaś zabawka, cokolwiek. Oswajaj zwierzęta ze swoimi nowymi zapachami, to dla nich ważne informacje.

3. Powoli, spokojnie, bez nerwów. Daj sobie i kotom czas. Zaczynając od drobiazgów - gdy przyniesiesz nowego domownika, pozostaw go na jakiś czas w transporterze. Pozwól rezydentowi "obwąchać" nowego przybysza. W ten sposób "nowy" będzie czuł się bezpiecznie, będąc w znanym otoczeniu i nie dopuścisz do ewentualnej konfrontacji. 

4. Nie panikuj. To, że koty syczą, wydają wysokie dźwięki, "burczą" na siebie - to normalne. Kot jest zwierzęciem terytorialnym i stadnym. Gdy pojawia się nowy w stadzie, należy ustalić hierarchię. To trochę trwa i czasem kończy się "łapoczynami" ;-))) Reaguj tylko w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa któregoś z kotów. Niegroźne przepychanki nie zrobią im krzywdy, a pomogą ustalić "kto tu rządzi". Gdyby było naprawdę źle - nie rezygnuj od razu. Można spróbować odizolować od siebie zwierzęta i stopniowo łączyć ich światy.

5. Obserwuj. Nowy uciekł za kanapę, a rezydent pilnuje misek? Nie wyciągaj kota na siłę z kryjówki, daj mu czas. Postaw miskę z wodą i jedzenie niedaleko kryjówki. Gdy poczuje się wystarczająco bezpiecznie, na pewno skorzysta. Wspólna kuweta czy nie? Słynna rada kociarzy mówi "ilość kuwet w mieszkaniu = kotów + 1"... Zawsze wydawało mi się to absurdalne, ale przypadki są rozmaite i na pewno warto postawić dodatkową kuwetę w ustronnym miejscu. 

6. Jeśli nic nie pomaga, wspomóż kota w inny sposób. W naszym przypadku nieco uspokoił sytuację Feliway do kontaktu. Można również poczytać o kroplach Bacha czy karmie Royal Canin Calm. Jak możecie zobaczyć na filmiku - również waleriana w kroplach pomogła wyluzować się kotom i zapomnieć, że są tak blisko siebie. :)

7. Bądź cierpliwy. W trakcie dokocenia wiele osób mówi "Widzę, że mój kot się zmienił, widzę, że jest nieszczęśliwy, chciałem dobrze, a wyszło gorzej". To, że Twój kot spał z Tobą każdej nocy w łóżku, a od czasu pojawienia się nowego domownika, kompletnie Cię ignoruje, jest przejściowe. Sama przeżyłam niemały szok, gdy Franek mnie "odrzucił". Myślałam, że robię mu krzywdę, wprowadzając nowego kota. Wtedy motywowałam się tym, jak będzie fajnie, gdy uda nam się tę drogę przebyć. Że na pewno będzie szczęśliwszy, mając towarzysza swojego gatunku, gdy nie ma mnie długo w domu.

8. Nie miej zbyt wielkich oczekiwań wobec relacji Twoich kotów. Wielu z nas wyobraża sobie, że nasze koty połączy niesamowita przyjaźń, będą wszystko robić razem i w ogóle niesamowite doznania. ;) Czekałam kilka miesięcy zanim moje koty wzajemnie się myły czy w ogóle położyły się obok siebie. Niektóre koty nie robią tego przez całe swoje kocie życie i żyją w zgodzie. Najważniejsze, by się akceptowały, a może z czasem połączy je przyjaźń.

9. Czas, czas i jeszcze raz czas. Po jakim czasie można stwierdzić, że koty na pewno się nie dogadają? Myślę, że w przypadkach skrajnej agresji i braku akceptacji, po próbach odizolowania i gdy inne metody zawodzą - czas od 2 tygodni do miesiąca będzie optymalny. Jednak są to sprawy bardzo indywidualne. 


Nie ze wszystkim pewnie będziecie się zgadzać, są to moje prywatne przemyślenia i obserwacje, może komuś się przydadzą. Dajcie znać w komentarzach, jeśli o czymś zapomniałam lub podzielcie się swoimi doświadczeniami. :)

A ja wracam do kotów, bo u nas sytuacja z Ryżym nadal dosyć napięta... ;-)))


10 komentarzy:

  1. sytuacja napieta? nie widac po filmiku, jakie koty wyluzowane, ale moze rzeczywiscie jak piszesz,to kwestia kropelek:) widac ze ryzy mial do czynienia z kotami we wczesniejszym zyciu i sie nie boi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia kropelek i też tego, że o ile Franek już go prawie zaakceptował, to Brunia ciągle syczy i burczy, jeszcze trochę potrwa, zanim zapanuje spokój :)

      Usuń
  2. Ryżego też w pierwszej chwili prawie omyliłam z Brunią, a w drugiej chwili z Frankiem. ;)
    Dwie sprawy dot. adopcji zwróciły moją uwagę.
    Kuweta i to, że zdaniem behawiorystów bezwzględnie powinno być o jedną kuwetę więcej niż ilość kotów. Moim zdaniem, to sprawa indywidualna. Kot może być jeden, mieć dwie kuwety, a załatwiać się poza (za jakiegoś powodu). U mnie kuweta zawsze była jedna, obszerna, komfortowa, ale jedna, przy trzech kotach,
    i nigdy nie było najmniejszego problemu bez względu na to, czy koty się kochały, czy zupełnie nie tolerowały.
    I czas niezbędny do wzajemnej akceptacji. Przez trzy tyg. musiałam kiedyś izolować nową (czwartą) kotki, żeby nie polała sie krew, było dużo agresji. Potem stopniowo, stopniowo...
    Ale w innym przypadku nawet 2 miesiące kompletnie nic zmieniło. Nowy był sparaliżowany ze strachu, a rezydent byłby go zabił, dosłownie zabiłby go, gdyby nie izolacja. W tym przypadku nie byłoby szans na sukces. Ale z tak skrajną reakcją spotkałam się tylko raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Nie da się dać gotowych przepisów, bo każdy kot jest inny. U nas też jest jedna kuweta, nie wiem, czy Ryży już z niej skorzystał, ale raczej obstawiam, że kot generalnie nie mający problemów z "trafieniem do kuwety" ma szansę zaakceptować jedną, dużą, wspólną.
      Tak, skrajne przypadki się zdarzają dosyć często, ale generalnie więcej słyszę historii "no, moje koty się nie polubiły, więc odwiozłam jednego do schroniska" i pytając ile czasu kot był w domu "no, 3 dni..."

      Usuń
  3. Ryży piękny, jeszcze takiego nie widziałam :) A porady o dokoceniu wykorzystam, może jeszcze nie tak szybko ale ciągle myślę i marzę o kocim towarzyszu dla mojego rudzielca :) więc mam nadzieję, że w niedalekim czasie się przydadzą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryży wygląda jak turecki van, tylko rudy łebek i ogon. A jeśli chodzi o dokocenie, to mój Stigi jest jedynakiem, ale jak jedziemy na urlop to on zostaje u moich rodziców. Jest tam bardzo charakterna kotka szylkretka, jak się poznali to ona była małolata i nie przejmowała się warczeniem i prychaniem Stiga. Po paru dniach przyjaźni nie było, ale wzajemna akceptacja jak najbardziej. Teraz Nuka jest już dorosła i za każdym razem gdy Stigi zostaje z kotką, od nowa się muszą poznać, ale też mniej czasu potrzeba na to ponowne poznanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na filmie kociaki wyglądają na wyluzowane. Ryży jest piękny.
    Ciekawa jestem, jak zareagowałby mój kot na nowego towarzysza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak sobie przypomnę te 3 tygodnie dokocania ;-) Ciągle fukania, fochy Fisi, która przychodziła do domu jedynie na posiłki. maleńka Miećkę, które ze strachu po zobaczeniu swego odbicia w lustrze puściły zwieracze i w takim stanie wbiegła do kuchni. I wzrok teściowej gdy to zobaczyła (bezcenne)!!!!
    Teraz są. Nie kłócą się o miskę, mają wspólną kuwetę, obwąchują się i liżą, wieczorami obowiązkowy trening. Ale śpią osobno, z dala od siebie. generalnie mają tak odmienne charaktery, że aż to zaskakuje...

    A filmowe spotkanie - nie spodziewałam się takiej sielanki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. pozdrowienia dla kotków i Pani koci

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja uważam, że koty jako pupile są bardzo przyjazne. Tym bardziej, że ja również posiadam u siebie ładnego kota. Strasznie podoba mi się to co napisano w https://kotymainecoon.pl/maine-coon-najwiekszy-i-najbardziej-przyjazny-kot-domowy/ i jestem zdania, faktycznie tak jest często. Tym bardziej, że kociaki są dość popularnym zwierzakiem domowym.

    OdpowiedzUsuń