sobota, 17 marca 2012

Pierwszy spacer (nie)zaliczony

Korzystając z wczorajszego pięknego dnia, ja i fanki Frania postanowiłyśmy wybrać się z nim na pierwszy wiosenny spacer. Nie wiem, czy ten spacer nie okazał się być ostatnim, ale o tym później. 
Autorką zdjęć tym razem jest Norma - "ciocia" Frania, na którą zawsze mogę liczyć przy opiece nad Frankiem. ;)))

kocia mama Ola + fanki
Fran: "nie wiem, co się dzieje, ale chyba jestem bezpieczny"

Ola: "spokojnie, Franiu, to tylko spacer" ;)
szukamy zacisznego miejsca i pomaga nam w tym największy park w Łodzi
spotkaliśmy psiego kumpla - współlokatora dwóch kotków - pewnie dlatego był tak zainteresowany Franiem
na początku Franiu czuł się nieco niepewnie
Fran: "ojej, lubię pikniki!"
w końcu odważny kotek podążył swoją drogą

Niestety sielanka nie trwała długo. Dopóki podążałam za nim i nie wymuszałam na nim żadnych innych kierunków naszego spaceru, było dobrze. Kiedy się postawiłam i przytrzymałam mocniej smycz - Franek wywalił się na plecy, zaczął szarpać i... Opuścił szelki. Oczywiście natychmiast zareagowałam i złapałam go, ale napędził mi stracha. Tak, pisałyście mi o tym, ale nie spodziewałam się, że tak będzie, biorąc pod uwagę jego pozytywną reakcję.

tak skończył się spacer

Nie wiem, czy odważę się znowu spróbować. Szelki były dosyć ciasno zapięte, ale być może muszą być jeszcze bardziej. Zobaczymy. Tak czy siak - mimo "rewelacji" - dzień był całkiem miły. :)

12 komentarzy:

  1. Podglądam już od jakiegoś czasu, ale dziś się przywitam :). Fajna fotorelacja! kurcze i mnie się marzy pokazanie kociastym świata. W tym parku bywam regularnie z TŻ i zastanawiam się, rozglądając, czy są tam spokojne miejsca. Zawsze obawiam się, że z daleka podbiegnie pies... Będę obserwować dalsze postępy :). Kciuki!
    pozdrawiam, rybcie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że są spokojne miejsca. :) Ja byłam blisko strony od ul. Srebrzyńskiej, ale wcześniej jest bardziej "leśnie" i tam już w ogóle ludzi nie ma. Przy tej polanie owszem, zdarza się, że przebiegnie pies... Ja się tym nie martwiłam, bo Franek ich się aż tak nie boi. Bardziej zależało mi, żeby było cicho wokół i to się udało. :)

      Usuń
    2. tylko, że psy są różne i właściciele również. Niektórzy szczują je przecież na koty. Nawet gdyby się kiciaj nie bał, a pies go dopadł... :(. Żałuję, bo chciałabym im pokazać świat, w którym pachnie trawa, słychać ptaki, można zobaczyć motyla... Nie dziwię się, że też chciałaś...
      rybcie

      Usuń
  2. Niestety kot potrafi uwolnić się z każdych szelek i nie ma znaczenia, że będą mocniej zapięte. Przestraszony, zrobi myk i będzie wolny. Nie wiem, czy byłaś daleko od domu i czy byłby w stanie wrócić. Je ten etap mam za sobą, boję się ryzykować i już z moimi nie chodzę. Pozdrawiam serdecznie i ciesze się że go złapałaś:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, jak wyciąga najpierw głowę, więc złapałam go zanim jeszcze brzucho wyswobodził, także nie było ganiania za nim, na szczęście. Ale już chyba faktycznie więcej nie spróbuję, najważniejsze bezpieczeństwo kociastych.:)

      Usuń
  3. Bardzo fajne zdjęcia, to na smyczy wygląda bardzo dobrze - szkoda, że tak zareagował na zmianę kierunku :(
    Spore gratulacje za refleks - w końcu to nie takie łatwe złapać zdenerwowanego kota.
    Przyznaję, że ja na spacerach pozwalam futrom wybierać kierunek, co najwyżej nie pozwalam iść dalej zatrzymując się w miejscu, no ale ja miękki osobnik jestem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie zatrzymałam się i nie pozwalałam mu iść w obranym przez niego kierunku, nie ciągnęłam go ani nic takiego. W sumie chciałam zobaczyć, jak na to zareaguje, czy podda się mi, czy nie. Jak widać - trzeba być miękkim ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ooo... to widać ja mam mniej charakterne koteczki :) A może trochę więcej ćwiczeń po domu i balkonie w szelkach? Bo ciut było, ale może za mało z takimi właśnie przystankami i zmianami kierunku?

      Usuń
    4. Nie mamy balkonu :( Ćwiczyłam w domu, przy zatrzymywaniu zwykle był bunt i po prostu leżał w bezruchu, a wiadomo, w środowisku naturalnym, które słabo zna (znaczy zna bardzo dobrze, bo ponad rok mieszkał na łódzkich działkach) inaczej reaguje, wiecej rzeczy go stymuluje, ech.

      Usuń
    5. Bo chodzenie z kotem na smyczy ma polegać na tym, że to kot wybiera kierunki. Należy reagować tylko wtedy, kiedy chce iść tam, gdzie nie powinien. Ale naturalną reakcją jest szarpanie etc, kiedy kota blokuje coś, a szczególnie w sytuacji, w której nie czuje się on bezpiecznie. Franek, to i tak nic przy mojej kotce, która latała wokół własnej osi dosłownie w powietrzu na smyczy, jak bezmyślnie próbowałam z nią wychodzić. Myślałam, że skoro pozostałe koty akceptują smycz, to z nią też nie będzie problemu, ale problem jest do dziś, mimo, że przez kilka miesięcy po kilka razy dziennie z nią ćwiczyłam. Bo za dworem tęskni.
      Tak że szelki są naprawdę niebezpieczne i mają sens chyba tylko w sytuacjach, kiedy kot ma blisko i zna powrót do domu.

      Usuń
  4. Olu, a pytałaś Frania czy On na pewno chce wychodzić :P
    wiem co to strach o koteczki... Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń